niedziela, 14 września 2014

Nie zasnąłem...

Wiem od dawna, że Stetchowi Milfordowi, właśnie ten obraz
ukazał się przed spotkaniem. 
 

piątek, 5 września 2014

to Ty?


Jej głos. Był we mnie jak jej miłość. Pływał spokojnie w  żyłach, obiegając moje ciało. Znałem jej ciepło. Tyle na nie czekałem. Pływał tętnicami, odżywiając każdą część ciała. Odebrana miłość ucieka z oczu, które widziały i dotyku rąk, które czuły. Odebrana miłość ucieka z uszu, by nie słyszeć nic, co ją przypomina. Odebrana miłość ucieka do żył, by przetrwać w krwiobiegu.
Syn Bobera. "Ostatnia wola Maxa Woodward'a"


Klęczę. W złotych polach. Lawendowych polach. Jedynej przestrzeni, która przyciąga moje prawdziwe serce. Boję się opuścić powieki. Boję się, bo stracę cię z oczu. Boję się, że w ogóle cię nie było. Boję się, że wolałaś jego i tylko przez przypadek dotknęłaś mojej części. Boję się. Nie wiem, kogo całowałaś w Mieście i po kogo wróciłaś do Krainy. Czy na pewno po mnie? Kraina niesie nie tylko ból. Ona niesie prawdę. Ona nie niesie ciemności. To światło. Otwieram ramiona, by wpuścić trochę wspomnień, a więc nadal umieram, skoro nie patrzę już wprzód. Otwieram ramiona, by poczuć ten północny wiatr, który wysmagał policzki tylu cieniom. Tak, tak łatwo przecież rozpoznać tych, którzy umierają. Oni patrzą tylko w tył. Wdychają wspomnienia. Dostają rozedmy płuc od uniesień dzieciństwa. Po czym opadają jak rozwinięty mlecz, który przerodził się w kosmatą bańkę latawców. Klęczę w złotych polach. Kurczowo ściskam przegub, by od razu wyczuć, kiedy drganie ustanie. Tętno mego świata… puls mego pomylonego dzieciństwa… stukanie… stukanie.

Możesz mówić mi Zevon, bo jestem wędrowcem, który umarł.

on słyszy głosy dzieci