niedziela, 2 czerwca 2013

nie zaprzeczaj....

Musiałem wrócić do zapisków Terence'a Robinsona. Zacząłem od lakonicznego wpisu na odwrocie okładki:


Widziałem rzeczy, których żadne inne oczy nie miały okazji dotknąć. Bez przyczyny podróżowałem po świecie, który w przestrzeń inną zamknięty jest. Szukałem świata, którego ślad tylko w psalmach dostrzegłem. Opowieści z baśni pogranicza, historie spoza zmysłów doświadczania. Zdarzenia, które w ludzkim umyśle nigdy by zrodzić się nie zdołały.

Widziałem drwali, którzy los istnień kształtują. Widziałem Yeriesa Yerusa, którego po pierwszej wojnie seriańskiej Kowalem nazwali. Widziałem skrzydlatego Kerianica, kiedy dziecięciem bez skrzydeł był jeszcze.

Ale czy „widziałem”, to na pewno dobre słowo?

 

Szukałem śladów Przewodników i Kavoonów. Szukałem zaginionego syna Kamatosa, którego Voru nazywają, a który w podziemiach Świątyni Kavoony podróżujących ryturianom szykuje.

Wiesz o kim mówię, prawda?

piątek, 24 maja 2013

on napisał do niej, do Lisy Mcburry


Mówiłbym do ciebie. Gdyby tylko dano mi mowę, by uchylić usta. Gdyby tylko rozżarzony oddech nie palił policzków, ja mówiłbym do ciebie. Nieporadnie klecę słowa, ale one poza pragnienia nie podniosą się. Są ociężałe i niesterowne. Staram się dostrzec choćby poświatę, ale wolałbym mówić do ciebie. Próbuję widzieć, ale zmysły to kłamstwo. Staram się być prawdomówny, zatem jestem prawdziwy. Gdyby tak było, już mówiłbym do ciebie.

         To fragment zapomnianych słów, jakie  John Banaar napisał do jednej z pielęgniarek. Pożegnalny list do swej siostry ze szpitala Cromwell House, do Lisy Mcburry.

niedziela, 5 maja 2013

zbutwiały ślad umysłu

W jednym z ostatnich "Dzienników Bobera" znalazłem wczoraj taki fragment (zapis oryginalny):
"... oto co pozostawiam po sobie. Kroczę śladami po sobie samym... i już tak głębokimi, że ciężko poderwać stopy od przeszłości, by suchą nogę postawić w teraźniejszość."
Totalnie odjechana sekwencja. Czy już wtedy umierał?

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Jednak zataili przed nim zapis z czwartej hipnozy.

Jestem w szóstym rozdziale. Przejrzałem dokładnie wszystkie zapiski jakie miałem i muszę jednoznacznie stwierdzić, że Lisa Mcburry ukryła przed Bobem stenogram, który powstał po ostatniej, czwartej sesji hipnotycznej chłopca. Już podczas trzeciej sesji, którą prowadził sam ordynator Josef Beuer przy udziale swego mistrza, Lisa nie robiła notatek, a tak wcześniej sądziłem. Dlatego poszukjąc osoby, która to ukryła, cały czas szedłem tropem Lisy Mcburry. Jednak zapis dialogów zrobiła siosta Cecille Masterson. Wyglądało to dokładnie tak, jak poniżej.





"W gabinecie paliły się tylko dwie lampy. Profesor usiadł z tyłu, pozostając całkowicie w mroku. Bob leżał na kozetce. Siostra Cecylia spojrzała w źrenice chłopca i dała znak do ordynatora. Beuer usiadł na krześle, blisko kolan Boba.

- Dobrze mnie słyszysz chłopcze? – spytał modulując lekko głos, a kiedy Bob potwierdził, ordynator ciągnął dalej. – Wyobraź sobie, że kasztany nadal są zielone, mają duże liście i wiatr je porusza. Jest słońce, które ogrzewa ci twarz, a ty spokojnie zamykasz swoje oczy – jeszcze bardziej obniżył głos. – Jesteś już daleko, daleko… ledwo słyszysz szum wiatru. Prowadzi cię tylko mój głos. Twoje powieki mają już taki ciężar, że nie możesz już ich unosić i opadają, a ty szukasz tylko mego głosu… słyszysz mnie jeszcze?

- Słyszę bębny – odparł Bob o wiele twardszym tonem.

Profesor uniósł głowę. Beuer spojrzał na niego i natychmiast  pochylił się, by sprawdzić oczy chłopca.

- Gdzie jesteś Bob?

- Nie ma tu Boba, jestem z nią – spokojnie odpowiedział, na  zdaniu wyginając klatkę piersiową do góry.

Beuer zerknął na Masterson. Siedziała wciśnięta pod samo okno i zapisywała każde zdanie.

- Z kim jesteś? – Ordynator przybliżył się do głowy chłopca. – Z kim jesteś?

- Nie mogę wyjawić jej imienia – nadal spokojnie odpowiadał Bob. – Dopiero uciekliśmy.

- Chłopcze. Czy ona potrafi powiedzieć, jak ty się nazywasz?

Profesor wstał i dał znak potwierdzenia do ordynatora. Kręcąc dłonią koło, nakazywał drążenie wątku.

- Ona nie wie kim jestem – odparł sucho Bob.

Zapadła cisza. Beuer podszedł do okna i powoli wypuścił powietrze, robiąc wyraźną pauzę.

- Gdzie jesteście? Minęliście już wjazd do miasta? – Nie oglądał się w stronę chłopaka.

- Minęliśmy już kokony i zbliżamy się do Lustrzanego Jeziora – Bob zaczął bardziej nerwowo. – Gdzie ty jesteś? Słyszę cię coraz lepiej!

Ordynator usztywnił się. Przekręcił szyję i zdumiony zerkał to na pacjenta to na profesora. Mistrz podszedł bliżej i równie zaskoczonym wzrokiem przypatrywał się pacjentowi.

- Gdzie jesteś? – powtórzył chłopak.

Ordynator Beuer przełknął ślinę. Masterson wymieniła z nim spojrzenia i przecząco pokiwała głową. Ordynator przygryzał wargi.

- Zgubiłem się jak wy. – Kontynuował Beuer, z trudem przywołując  zdecydowany głos. - Nie możesz mnie zobaczyć, bo nie wiem kim jesteś. Możesz być od niego.

- Od kogo? – natychmiast wtrącił Bob.

- Mówiłeś, że uciekliście. Ja też się ukrywam – ordynator zaczął jeszcze pewniej mówić, i szybkim gestem ręki uciął wskazówki mistrza, który poczerwieniał na twarzy, próbując bezskutecznie przekazać mu informację.

- I tak przed nim nie uciekniesz – przykryte powiekami oczy Boba, zaczęły pulsować jak oszalałe.

- Już nie dam rady… to trwa tyle dni – wciął się Beuer.

- Jesteś zdrajcą głosie. Nie masz pojęcia czym jest Papa Gator i nie próbuj wymawiać tego imienia.

"Ferro Voo Geo" rozdział VI, fragm.

czwartek, 4 kwietnia 2013

"Nie ma ciała, w które mógłbyś uciec ani duszy, której mógłbyś ustąpić miejsca”


Już przystępując do parzystych rozdziałów Ferro Voo Geo wiedziałem, że będę musiał się zmierzyć z tym mottem. Napisem, który odnalazł ktoś po pożarze w stajniach Cromwell House. Zmierzyłem się z nim dzisiaj. Odnalazłem fragment, który poprzedza owe dwie strofy. To wcale nie Ludmierre Banaar przywiozła je w noc przed samym pożarem. To nie ona podłożyła ogień. Ten który zginął w płomieniach, wykrzyczał to właśnie motto.

To dopiero ósmy rozdział, a ja zapadam się. Oj zapadam.

niedziela, 24 marca 2013

Wschodnie Rejony Piekła


Ostrożnie żegluję po meandrach tej powieści. Nadal nie mogę do końca zrozumieć tego, co stało się we Wschodnich Rejonach Piekła. Ta powieść zaczyna się od tego, że brat Thomasa Crowna wraca z wyprawy na Haiti. Jest grudzień 1856 roku. Choć w Londynie spotyka go natychmiastowa śmierć, zdąża wyjawić Thomasowi ten sekret. Kluczem jest ktoś, kto zestawił te trzy słowa: Wschodnie-Rejony-Piekła.

pisać do mnie proszę na: jacek.roczniak@gmail.com