czwartek, 16 lutego 2023
17 luty czyli prawie rok wojny
Żyję i mam się dobrze. Jestem teraz w miejscu, które kilka dni temu zostało wpisane na listę skarbów Unesco. Zbliża się rocznica wojny. Tu gdzie jestem, nie ma trupów. Po ulicach ganiają porzucone przez właścicieli chmary psów. Przez ostatnie dwanaście miesięcy, widziałem wiele wystraszonych psiaków. Wygłodzonych, wypłoszonych, samotnych. Obok nich, na ulicach pojawili się już ludzie. Są o wiele bardziej głodni, bardziej samotni, nie podnoszą wzroku, kiedy wyczekują w kolejce po paczkę z jedzeniem. Dopiero teraz otwiera mi się głowa, widzę światełko w miejscu, w którym człowiek uświadamia coś sobie. Przez ostatni rok tylko patrzyłem. Jako autor zdjęć, archiwizowałem. Jednak muszę przyznać, że bardzo rzadko robiłem to ze zrozumieniem. Filmowałem to, na co skierowałem kamerę. Postaram się o tym powoli opowiedzieć.
środa, 25 marca 2020
2020
Świat się kończy... od kilkunastu dni kotłuje mi się ten cytat, kiedy raniutko staję przy oknie i spoglądam na uliczkę, zamknięte jeszcze sklepy, pustki w ludziach. Cisza. Ostatni raz byłem tu, na swym blogu, cztery lata temu. Postawiłem go ponad 10 lat temu, przy okazji premiery mojej pierwszej książki. Praca zawodowa nie pozwoliła mi na kontynuowania dalszych prac, z wyjątkiem dokończenia "Syna Bobera", który miał ukazać się w tym roku, ale w związku z wirusem... jeszcze nie wiadomo. Mam jednak pewien pomysł, by napisać coś innego, serialowego, w prozie i publikować właśnie tutaj. Czy wraca czas na takie czytanie? Na kontakt z czytelnikiem prawie LIVE online? Już wkrótce zrobię próbę. Do zobaczenia.
sobota, 18 czerwca 2016
czy tutaj ktoś jest
Szukam cię. Pozbijane lustra, oblane pomylonym dzieciństwem, nic nie odbijają. Próbuję, bo czuję, że w cieniu też odbije się cień. "Tak siedzę sobie w oknie, mam kilka lat. Mniej lub więcej, czuć bym chciał. Szpitalny wącham mrok".
środa, 8 czerwca 2016
BEZDECH
SCENA 27 ROK 2012. PROKURATURA.
POKÓJ NACZELNIKA. Wnętrze.
Naczelnik
zamyka akta. Siedzący przed nim Wójcik, poprawia się.
NACZELNIK (wzdycha)
Czegoś nie
rozumiem. (rozpiera się w fotelu)
Dwadzieścia lat temu, na obozie nurkowym dochodzi do wypadku. Dochodzenie
kończy się szybko. Diagnoza – utonięcie. Nikt nie ma postawionych zarzutów. Nie
ma cienia dowodów, że ktokolwiek z uczestników maczał w tym palce. Dziesięć lat
po obozie, ginie dwóch przyjaciół Adama Kellera, a teraz, po kolejnych
dziesięciu latach, zgłasza się kolejny uczestnik obozu i twierdzi, że po tych
dwóch, rzekomo zabitych, on będzie następny. (uderza dłonią w stół) Labirynt!
PROKURATOR WÓJCIK
Tak. Na
obozie było pięciu przyjaciół. Dwóch już nie żyje.
NACZELNIK
Ale odstęp
czasowy? Dziesięć lat! Jak? Po co?
PROKURATOR WÓJCIK
Do tego
jeszcze nie doszedłem.
NACZELNIK
Ale to nie
trzyma się kupy. Pan błądzi prokuratorze Wójcik. Walczył pan o tę sprawę, ale
najwyraźniej jest pan za młody. (macha ręką) Czy oskarżony zaczął mówić?
PROKURATOR WÓJCIK
Nie, ale to
skomplikowana sprawa.
NACZELNIK (złośliwie)
Skomplikowana?
I co pan ma zamiar z tym zrobić? Niech pan dopuści do niego adwokata, może się
sprawa „odkomplikuje”.
czwartek, 3 grudnia 2015
Zbutwiały ślad umysłu…
Drogi mój.
Dzisiaj dowiedziałem się, że jesteś.
Nie wiem, czy wystarczy mi czasu, by opisać całą drogę, którą odbyłem w
poszukiwaniu siebie i swojej tożsamości. Na tej drodze znalazłem ciebie. Wiem
już, że gdzieś jesteś. Mój synu. Nie wiem jak masz na imię… nie wiem, ile masz
lat, choć czas w moim przypadku w ogóle nie ma znaczenia. Piszę te pamiętniki
dla ciebie, bo wiem jak to jest żyć bez tożsamości, daty urodzenia… ja
poświęciłem większość swego życia na to, by dowiedzieć się kim jestem.
Większość przeżytych lat starałem się wyjaśnić, dlaczego tak mało pamiętam.
Wiem, że ty też będziesz szukał. Będziesz szukał najpierw siebie, a później
zaczniesz szukać swego ojca. A to już wiem na pewno, ja jestem twoim ojcem. Ale
musisz wiedzieć, że ja szukałem siebie i przy okazji odnalazłem ciebie. Przez
przypadek trafiłem na twój ślad synu.
Nie podaję dzisiejszej daty, bo nie
wierzę w czas. Kilka okresów spisywałem jako pamiętniki, jeszcze kiedy żyła
Lisa, zaraz po pierwszej wojnie, ale jako moje dzienniki to zaczynam dopiero
dziś, bo dziś kiedy już jestem tak bardzo stary… bo dziś się dowiedziałem, że
istniejesz. Mam nadzieję, że kiedyś odnajdziesz ten pamiętnik. Pewnie zabiorę
cię w podróż, której nie spodziewasz się.
Jak się przekonasz, moja pamięć wracała w różnych okresach
mojego życia.
DZIENNIKI BOBERA. fragment listu do Andrew Pash'a.
wtorek, 7 lipca 2015
Sucha ziemia taki głos wydaje, jakbyś w puste drzwi, lękliwą pukał pięscią.
Syn Bobera. rozdział 14. "Niebo świszczało, ale to nie wiatr panoszył się pośród rzadkich chmur".
czwartek, 2 lipca 2015
Jeśli umrzesz, to tylko przy mnie.
SCENA 180
ARESZT ŚLEDCZY. POKÓJ WIDZEŃ.
Pusty pokój
widzeń. Adwokat wchodzi, kładzie teczkę na stoliku. Nerwowo przechadza się. Do
pokoju widzeń wchodzi M.
ADWOKAT
Prokurator ujawnił motyw.
M.
Jaki motyw?
ADWOKAT (obrusza się)
Jak to jaki? Motyw pana działania.
M.
Niech pan mnie nie obraża.
ADWOKAT (nachyla się) (szept)
Prokurator twierdzi, że usuwa pan
wszystkich, którzy wiedzieli o wypadku Edwarda Tkaczyka.
M.
(robi zaskoczoną minę)
Kogo?
ADWOKAT
No to ja pytam kogo! Jak mam pana
bronić, skoro nic nie wiem o Edwardzie Tkaczyku. I nic pewnie bym nie wiedział,
gdybym dziś nie przechwycił tej informacji.
M. (szczerze zaskoczony)
Ale ja nie znam żadnego Edwarda Tkaczyka.
Miałem przed chwilą dziwne odwiedziny, ale…
(kręci głową)
Nie wiem kim jest jakiś Tkaczyk.
ADWOKAT
Kim był…
M. (powtarza automatycznie) (jakby się
sam poprawiał)
Czy tam: „kim był”. (podnosi głowę) Jak to był?
ADWOKAT
Czy pan myśli, że przyszedłem tu
żartować? Prokurator zbiera dowody, że usuwa pan wszystkich, którzy wiedzieli o
śmierci Edwarda Tkaczyka. (podnosi
głos) Tylko dlaczego ja nic o tym nie
wiem?
(M. nie odpowiada)
I nie ma żadnego znaczenia, że to
zdarzyło się 30 lat temu na jakimś obozie.
M.
(blednie) (na twarzy przerażenie) (w
oczach gonitwa myśli i nagle zrezygnowanie i strach) (po długiej przerwie) (Adwokat,
który do tej pory wpatrywał się w M. podchodzi do okna. Wkłada ręce w kieszenie
i ostentacyjnie wydycha powietrze) (M. ukrywa twarz w otwartych dłoniach)
M. (bardzo niewyraźnie)
ADWOKAT
Panie Adamie, proszę mnie posłuchać. Przyjechałem
do pana, bo pojutrze sąd ma podjąć decyzję o tym, czy przedłuży panu areszt,
czy wypuści i będzie pan odpowiada z wolnej stopy.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)