sobota, 8 listopada 2014

zapiski dzieci...


- Gdyby ktoś pytał, to nie masz pojęcia, skąd to się u ciebie wzięło – i rzucił Kolesiowi brązową kopertą wypchaną papierami.

W środku były fotografie, karty pacjentów i odręczne zapiski.

- Świat zszywa swoje błędy dratwą – powiedział nagle North. – Wyciąga z nas dusze i wije w palcach nitkę, a później przykłada do ust, by poślinić, wtedy łzy płyną z naszych oczu… a kiedy próbuje nawlec już na igłę, dratwa jest tak gruba, że nigdy się nie mieści… nieudolnie palcami zszywa swoje błędy, naszą dratwą…

- Nie wiedziałem, że posługuje się pan takim poetyckim językiem - Cornel patrzył na Northa z niedowierzaniem.

- To nie moje słowa, chłopcze – inspektor przetarł oczy, jakby odpędzał nadchodzące zmęczenie. – Kiedy znaleźliśmy Dzienniki Bobera, były w nich zapiski dzieci. Nie wiem, kto je tam włożył, bo były pisane innym charakterem pisma. Na pewno to nie było pismo Bobera… ale ten fragment czytałem wiele razy, aż zapamiętałem go.

niedziela, 14 września 2014

Nie zasnąłem...

Wiem od dawna, że Stetchowi Milfordowi, właśnie ten obraz
ukazał się przed spotkaniem. 
 

piątek, 5 września 2014

to Ty?


Jej głos. Był we mnie jak jej miłość. Pływał spokojnie w  żyłach, obiegając moje ciało. Znałem jej ciepło. Tyle na nie czekałem. Pływał tętnicami, odżywiając każdą część ciała. Odebrana miłość ucieka z oczu, które widziały i dotyku rąk, które czuły. Odebrana miłość ucieka z uszu, by nie słyszeć nic, co ją przypomina. Odebrana miłość ucieka do żył, by przetrwać w krwiobiegu.
Syn Bobera. "Ostatnia wola Maxa Woodward'a"


Klęczę. W złotych polach. Lawendowych polach. Jedynej przestrzeni, która przyciąga moje prawdziwe serce. Boję się opuścić powieki. Boję się, bo stracę cię z oczu. Boję się, że w ogóle cię nie było. Boję się, że wolałaś jego i tylko przez przypadek dotknęłaś mojej części. Boję się. Nie wiem, kogo całowałaś w Mieście i po kogo wróciłaś do Krainy. Czy na pewno po mnie? Kraina niesie nie tylko ból. Ona niesie prawdę. Ona nie niesie ciemności. To światło. Otwieram ramiona, by wpuścić trochę wspomnień, a więc nadal umieram, skoro nie patrzę już wprzód. Otwieram ramiona, by poczuć ten północny wiatr, który wysmagał policzki tylu cieniom. Tak, tak łatwo przecież rozpoznać tych, którzy umierają. Oni patrzą tylko w tył. Wdychają wspomnienia. Dostają rozedmy płuc od uniesień dzieciństwa. Po czym opadają jak rozwinięty mlecz, który przerodził się w kosmatą bańkę latawców. Klęczę w złotych polach. Kurczowo ściskam przegub, by od razu wyczuć, kiedy drganie ustanie. Tętno mego świata… puls mego pomylonego dzieciństwa… stukanie… stukanie.

Możesz mówić mi Zevon, bo jestem wędrowcem, który umarł.

on słyszy głosy dzieci

czwartek, 14 sierpnia 2014

Koleś czyli Cornel Cummings


Cummings odczekał, aż policjant wstanie. Naszykował niedużą latarkę, a kiedy ten zaczął spacerować, wślizgnął się do sali. Słyszał, że kobiety wyszły na główny korytarz i coraz ciszej rozmawiając, szły w jego stronę. Pochylił się i całym ciałem przylgnął do ściany, tuż pod samym oknem. Kiedy go minęły, opadł na kolana.

Zasłonięte szczelnie zasłony nie dopuszczały dziennego światła. W pomieszczeniu były cztery łóżka. Sprawdzał najpierw przywieszoną na przedzie tabliczkę z kartą informacyjną, potem zbliżał się do twarzy i w małym świetle latarki przyglądał się głowie. Ostatnie łóżko stało głęboko w rogu.

Cummings zbliżył się do niego, upewnił się, że salowe nie wracają i wyprostował się. Starzec leżał przechylony na prawy bok, twarzą do ściany. Miał łysinę po sam koniec głowy i tylko niewielkie pasma włosów nad uszami. Cummings uniósł mu rękę i zbliżył do szyi starca. Dłoń drżała mu tak bardzo, że zacisnął na chwilę, nie mogąc nad nią zapanować i nerwowym ruchem kilkakrotnie rozpostarł palce, i znów zacisnął w pięść. Obszedł leżącego, a kiedy był na wysokości jego twarzy, schylił się. Z lękiem w oczach przyglądał się starczym rysom. Panujący w rogu mrok nie pozwalał mu dojrzeć rysów. Chwycił lampkę i nacisnął włącznik. Snop ostrego światła rozjaśnił pół sali. Kucnął z powrotem. Bał się spojrzeć, ale powoli odwrócił głowę. Po chwili uśmiechnął się.

- To nie on. Uff – wypuścił powietrze z wyraźną ulgą.

Pastuch podszedł pod drzwi.

- Już – odparł Cummings gasząc lampkę. – Ale coś mi nie gra.

- A co? Ma grać radio? – gruby rozglądał się.

- Nie dowcipkuj, bo mnie szlag trafi – szarpnął go za ramię wciągając do sali – Zobacz, tylko ta karta jest świeżutka jak bułka. Czyściutka. Ktoś na szybko napisał nazwisko.  Musimy zadziałać inaczej!

- Zadziałać inaczej? Skąd bierzesz takie słowa? – a kiedy Cummings nie reagował, podsunął się pod samo ucho. - Jak to chcesz sprawdzić? – syknął grubas. – Chyba widzisz, że ma gips. Nie wystarczy ci, że ma inną gębę?

- Cicho! – syknął Cummings. - Przypomniał mi się ten chłopak ze szpitala – Cummings siedział pod ścianą i nie odrywał wzroku od szyby, przez którą co jakiś czas zaglądał policjant, odsuwając zewnętrzną firankę. – Haki Haka w innym ciele…

- Po co to łączysz?

- Nie wiem, ale Max napisał to samo.

- Nie Max, tylko stary Gabriel – gruby wycierał w koszulę spocone ręce.

Cummings podniósł się. Odsunął ze staruszka kołdrę i przyglądał się szyi.

- Co ty jesteś? Nekro? – grubemu pot płynął po czole.

Cummings nie zwracał na niego uwagi. Odsznurował krótkie linki, które przy obojczyku spajały obie części koszuli. Najpierw po lewej, a później po prawej stronie. W końcu zsunął w dół brzucha materiał, odsłaniając klatkę piersiową.

- Kurwa, Cummings. Czy ciebie pojebało? – Pastuch zaciskał zęby i wytrzeszczał oczy.

- Muszę być pewny, że pracuje mu serce – i to mówiąc pochylił się nad staruszkiem.

Klatka piersiowa unosiła się i opadała. Siwe włosy otaczały nieduże, ciemne brodawki.

- Sporo przeszedł ten człowiek – gruby wskazał na miejsce w okolicach serca.

Tuż pod mostkiem rozciągała się wielka jak dłoń blizna. Pod siwym owłosieniem była prawie niewidoczna i przypominała ślad po rozcięciu. Wklęsłe mięso zabliźniło się dawno temu.

- Stare czasy. Zagoiła się wiele lat temu – szepnął Pastuch.

Cummings przekręcił głowę i spojrzał na niego zdziwiony.

- No co? Ciotka też miała wypadek kiedyś, dwadzieścia lat temu. Niedawno widziałem jej łokieć. Jest mniej zabliźniony niż to tutaj – i kiwnął w stronę staruszka.

- Sprawdź, czy nikt nie idzie – Cummings rzucił  surowo.

- Czego ty chcesz, do cholery? Spieprzajmy stąd. Chyba już wiesz, że to nie on!

- Muszę być pewny.

- To ci nie wystarcza?

- Muszę być pewny, że ten staruszek to nie Bober, ale bardziej to muszę być pewny, że to Max do mnie przemawia.

Pastuch rozłożył ręce. Cofnął się do ściany i oparł się zrezygnowany całym ciałem.

Cummings nie zwracał uwagi na jego nawoływania i westchnienia. Zakrył leżącego, zawiązał koszulę i nakrył kołdrą. Przesunął się w dół i zatrzymał się przy kolanach.

- Daj mi nożyce! – rozkazał twardo.
- Co ci dać? – gruby jęknął. – Opanuj się na Boga, bo skończymy w więzieniu do końca życia.


("Syn Bobera" rozdział 11, fragment) 

wtorek, 24 czerwca 2014

Chciałem ci tylko powiedzieć "przepraszam"


     Klęknąłem. Nie poruszał się długo. Podszedł w końcu bardzo blisko. Poczułem zapach. Dziwny zapach wilgoci. Wyciągnął dłoń. Kościstą, usianą niebieskimi żyłkami, bladą i pomarszczoną. Położył ja na mej głowie.

    – Otwieraj swoje życie, za każdym podniesieniem powiek – i odszedł. Przekroczył Próg Podeptanej Młodości i znikł. Zeskoczyłem na bal. Wszystko ruszyło. Nade mną wieźli ją. Odnajdę cię. Po śladach twoich łez. Smutku woń wskaże ślady twe. Odnajdę cię. Ukochana. Każdej nocy, z tych które doświadczam… czuję ciebie. Ileż musiałem przejść, by tak móc czuć ciebie. Na jaki koniec wszechświata zdryfować, by tak czuć. I tak chcę cię prosić, byś mi wybaczyła, że opuszczam cię. Muszę wrócić, a ty musisz zrozumieć, że odnajdę cię. Jutro, kiedy uda mi się na nowo otworzyć oczy, będę czuć cię tak samo. Wiem, że wszyscy obiecują sobie miłość. Nauczono mnie tutaj, że miłość jest tak bardzo odległa ludziom. Że anielska, czysta jest jedna i cudu trzeba, by ludzie jej nie zniszczyli. By jej nie stracili. Ukochana moja. Nauczono mnie, że mieć to nie wszystko. Że to dopiero początek. Moja ukochana. Pamiętasz naszą noc? Wiem, że to tu się stało, w Krainie… ale nie mam wątpliwości, że to najpiękniejsze i najprawdziwsze, co sobie przekazaliśmy. Tak bym bardzo chciał, żebyś uchyliła powieki i zobaczyła mnie… bo dziś chciałbym być twym aniołem. I może dobrze, że nie możesz odpowiedzieć, bo pewnie byś mnie wyśmiała. Ale nie dziś. Dziś byś była wyrozumiała. Anioły nigdy nie umierają, dlatego możemy dla siebie być nieśmiertelni. Mi. Wrócę po ciebie, bo cię kocham – zamilkłem, bo tak mnie zakłuło, że padłem półprzytomny.

    Chciałem ci tylko powiedzieć przepraszam. Byłem małym chłopcem, kiedy przybyłem do Miasta. Byłem takim małym chłopczykiem, który poznał miłość. Byłem wtedy tak bardzo zakochany, a teraz kiedy wiem czyje serce bije tu w środku, prościej mi wstać i decydować. Chcąc wrócić, muszę przyjąć reguły powrotu. Nie mogę wrócić z tobą. Muszę wrócić sam. Nie pomogę ci będąc tutaj. Mogę tylko odkryć to, co od dawna ukrywam przed samym sobą. Tylko po powrocie, to znaczy stamtąd: będę mógł ci pomóc, jeśli odnajdę cię. A wiesz już, że po śladach moich własnych łez będę kroczył, i smutku woń mnie naprowadzi, by ciebie ukochana odszukać.
 
"Woodward" rozdz. 24 str.517