wtorek, 2 marca 2010

dotknięcie czegoś niestworzonego


Zatem staje się jasne, jak kolejne rodziny mogły widzieć innego gospodarza przy Queen’s Caroline Street 51. Zatem mógł to być ten sam. Jeden stary, opętany człowiek. Bober. Jeden i ten sam. Z sześcioma twarzami… Analiza jednak stoi w miejscu, gdyż nie ma szansy dowiedzieć się, o czym teraz zeznaje Pash czy doktor Snake.
Odnaleziono już pełne ryciny, na których Bober, na własnych szkicach nakłada siatkę, tworząc najpierw topografię płaską, dwuwymiarową, a później zapewne przenosi to do trój przestrzeni. Nikt nie wie nadal, w jaki sposób stworzył obraz swej pierwszej twarzy, na tyle dokładnie, że druga rodzina wynajmująca dom przed 1977 rokiem opisuje jako właściciela, innego człowieka… niż znany wszystkim sąsiadom Banary. Przypominam, jest rok 1977 lub 1979.
Zakładając, że robił to z użyciem dostępnych wtedy środków zewnętrznego zastosowania, musiały by istnieć ślady lub dowody,, umożliwiające jego rozpoznanie”. Jednak takich nie ma. Nigdy ich nie odnaleziono. Poza tym na najważniejszym szkicu, na którym widać etapy przemiany, czy symulacji przemiany, widać raczej, że poszczególne części twarzy oraz głowy, poddane są wyciągnięciu, skróceniu bądź rozszerzeniu. Do czego to było potrzebne?

Do oficjalnych informacji nie sposób się nie pokusić o powtórzenie, natarczywie wracającego do mnie pytania o figurkę. Choć to już wykracza daleko poza najśmielsze i najbardziej czyste Fantazy, to jednak muszę brać to pod uwagę. Otóż najpierw Bober pobierał fotografie. To co opisałem w książce nie zmienia się (wobec tego co obecnie zeznaje Pash).
Na podstawie fotografii szkicował. Kompletnie tego nie rozumiałem. Po co szkicował? Przecież idąc nawet tym tropem, jako tropem iście Fantazy – to na podstawie samej fotografii można zrobić – wyrzeźbić – figurkę. Nie ma żadnej potrzeby szkicowania. Może Bober tak wyczytał w instrukcjach? Nawet poszedłem przecież w książce dalej, przypisując mu pewną pomyłkę, a mianowicie „pozwoliłem”, by Bober nadinterpretował pewne treści wynikające z odbieranych instrukcji, czy papirusów. Podczas rozmowy Banarego z Siwcem, włożyłem krótki dialog o długowieczności, jako o pewnym pragnieniu. Przypuszczałem bowiem, że Bober miał nie tyle psychopatyczny umysł wynikający z kompletnego i niezorganizowanego szaleństwa, ale przypuszczałem, że jego psychoza lub opętanie nie jest szaleństwem rozproszonym – takim sobie bezcelowym (świadomie nie używam medycznej terminologii).
Banary miał jasny cel. Cel, który teraz dopiero zaczynam rozumieć. Po pierwsze, (nie będę poddawał medycznej ocenie jego stopnia szaleństwa) Banary wie, że otrzymując pierwszą odpowiedź na swój list, zaczyna dotykać czegoś niestworzonego. Po kilkunastu listach wie, że to coś jest nadprzyrodzone. Jednak moim zdaniem, jego świat całkowicie się wywraca po tym, jak otrzymuje księgę.

(wlasna opinia oczywiscie w Kulisach)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz