poniedziałek, 17 maja 2010

Jutro rusza trzecia część przesłuchań Andrew Pash’a.


Wiele osób odkrywa tę sprawę na nowo. Nie tutaj, a tam daleko. W północno zachodniej części Hammersmith. Ale wiele osób i w Polsce, coraz bardziej interesuje ta historia. Dlatego przypomnę, że Andrew Pash podaje się za syna Bobera Banarego, człowieka który posiadł pewną tajemnicę i w latach siedemdziesiątych (pierwsze ponoć w 1977) zaczął wynajmować swoją willę całym, wybranym przez siebie rodzinom. Dzieci po niedługim czasie popełniały tam samobójstwa… ale nie te, które kończyły się śmiercią. Te były inne. Wszystkie dzieci zapadały w śpiączkę. Po dziwnie krótkim śledztwie okazało się, że dzieci trafiały do tego samego szpitala… a ich oddział odwiedzał w każdy czwartek pewien starszy pan… Bober Banary.
Sprawa ujrzała światło dzienne w połowie 1985 roku, kiedy w willi wynajmowanym przez pana Kas’a Woodward’a jego syn, Max – popełnił samobójstwo. Przeżył, i oczywiście trafił na oddział pana B. jednak wtedy, kiedy Max upadl... ktoś widział… widział tego starca… i tych dwóch sklepikarzy zeznało, że Banary był tej nocy na placu… kilka metrów od miejsca, w którym spadł Max Woodward. Jednak policja dowiedziała się także, że na dachu z którego skoczył chłopiec, był ktoś jeszcze… w 25 rozdziale powieści „Woodward” napisałem kto tam był, jednak nie do końca teraz jestem pewien, czy nie był tam jeszcze ktoś. Mężczyzna, który odwiedził ich willę kilka razy wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz