poniedziałek, 2 sierpnia 2010

dlaczego nic nie powiedział...?


Wiele przywiozłem informacji. Bardzo wiele. Wątki Pash’a, dalej informacje odnośnie asystentek doktora Snake’a… pani Yovi Peruzzi i w końcu nowe wiadomości o tym, od kogo Pash miał informacje o Dziennikach swego ojca i przede wszystkim o procedurach. Choć to wszystko jest mega skomplikowane i powikłane, to obecnie zamiast pisać drugi tom, skupiam się na tym, co mogę pominąć bez straty dla części fabularnej. Najważniejszy jest dla mnie motyw, dlaczego Max Woodward tam wrócił. Dlaczego zrobił to drugi raz. To jest najważniejsze, bo determinuje (a raczej determinowało) jego działania, które poprzedziły drugi skok. Po drugie, te wszystkie działania, które wykonał Max związane są ściśle z Andrew Pash’em oraz doktorem Snake’iem oraz prawdziwą matką Maxa. Gąszcz wątków jednak układa się w logiczną, (czy coraz bardziej logiczną) całość. I nad tym wszystkim rozgrywa się w drugim tomie przestrzeń tych, których Max tu zostawił: Cornela i Tony’ego. Dlaczego im tak bardzo zależy, by nikt nie dowiedział się o tym, co robił z nimi Banary, ale także (czego ostatnio się dowiedziałem) tego co im robił doktor Thomas Snake po wybudzeniu. Już w pierwszym tomie, czyli w „Woodward” wiedziałem, że Snake był przy wybudzeniach. Próbował wybudzić dzieci. Był na pewno przy wybudzeniu Cummings’a i Shepard’a. Jakże naiwny byłem wtedy myśląc, że dzieci wybudzone ze śpiączki tak po prostu mu opowiadały o Krainie. Nic bardziej mylnego. Snake stosował to, co robił ten zwyrodnialec Banary. Jestem tego już całkowicie pewien. Badał tak samo ich podatność, na polecenia werbalne i niewerbalne. Na utrzymywaniu danej osoby w pewnych wizualizacjach, fiksacjach wzroku, reakcji na polecenia. By w końcu dotrzeć do poziomu relaksacji. Czy to czegoś nie przypomina?
I do tego dziwne asystentki, które szkicują i szkicują, jakby bezpowrotnie chciały uchwycić ten jedyny raz, kiedy wysłuchiwały godzinnych „zeznań” dzieci… czy te dzieci były na pewno już wybudzone?

Kolejna sprawa motywu Maxa to oczywiście Malwa. Matka Malwy (Mude Corri) wyraziła zgodę na publikację zapisków, które sama prowadziła oraz tych, które cytował jej Max Woodward. Historia tych fragmentów jest dosyć dziwna. Przypomnę, że Mude Corri urodziła się 16 października 1969 roku. Jej ojciec był anglikiem, ale nazwisko Mude (w powieści występuje jako Malwa) pozostało po matce, włoszce – Corri. Wiele wskazuje na to, że Mude Corri była wnuczką pani Adrienne Corri, aktorki urodzonej w 1930 roku, ale nie znalazłem potwierdzenia na ten temat (a ze względu na kolejny możliwy wątek, tych informacji nie będę już sprawdzał).
Malwa zapadła w śpiączkę około 1982 lub 1983 roku. Nie odzyskała przytomności przez siedem lat. Jak wiemy już na pewno, Cornel Cummings (w powieści jako Koleś) odwiedził po swym wybudzeniu panią Corri tylko raz. To wtedy dowiedział się, że spisywała ona to, co rzekomo przesyłała jej córka. Przesyłała wyłącznie w formie odczuć. (nie ma tutaj żadnego kontaktu metafizycznego). Jak dowiedziałem się już dosyć dawno, Koleś natrafił u niej w domu na te pamiętniki, czy raczej zapiski. Pani Corri opisywała raczej swoje przeżycia, więc ciężko mi traktować ten materiał jako coś, co było pochodzenia samej Malwy.
Drugą sprawą (a właściwie źródłem) są przekazy, do których dotarł sam Max. I tutaj mam dwie możliwości oceny. Po pierwsze, kiedy Max powrócił do Miasta, odnalazł z tyłu na obrazach, które malowała Malwa w jej domu, (w Brzozowym Lasku) – więc odnalazł tam jej różne zapiski, w formie krótkich wersowanych strof. Max jednak nie wiedział o tym, do momentu aż Romek nie pokazał mu tego w Krainie. Brzmi chaotycznie, ale wszystko wskazuje, że tak właśnie było. Max widział te obrazy i te napisy, ale w ogóle nie przywiązał do nich wagi. Być może jest prawdą to co napisał Cummings, że Max był tak tym przejęty i wstrząśnięty, że w ogóle go to nie interesowało. Choć dla mnie brzmi to mało wiarygodnie, to jednak muszę to dopuścić. Jednak dalej, kiedy Max i Romek opuścili Miasto i trafili do Krainy, przed wejściem do Przedmieść, Romek który cały czas nosił i nie odstępował pewnego pakunku, pokazuje Maxowi te właśnie płótna. (Romek powycinał je z ram i zabrał ze sobą).
I dochodząc do sedna. Kiedy Max zdecydował się zostać, spotkał się na końcu Głębokiego Lasu z Celibrem. Celiber miał resztę informacji o Malwie. Wiem już skąd je miał, ale przekazanie tego tutaj, w takiej faktograficznej formie, nawet dla mnie jest bardzo trudne.
Pisać do mnie proszę: jacek.roczniak@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz