piątek, 12 lutego 2010

oto moja na to odpowiedź

– Kiedyśmy tu przybyli, i nawet maluty dołek nie był tej komory zaczątkiem, przybył Cormon, ojciec nasz, który prawdy o księdze Holdorium nas nauczał. Pamiętam tamte słowa, choć początek ziemi powstania był nie za daleki… tedy Cormon rzekł, że w czarnych stronach Księgi Holdorium wszystkie czyny i zdarzenia napisane spełnią się, jeśli dotyczyć będą Ryturianina. Jednak ostrzegł nas, że Kraina żywym jest tworem jako i Holdorium nasze! – zatrzymał perorę i oddech większy wziął. – I długo nie wiedziałem, jak te słowa rozumieć, póki różne wyprawy mego istnienia tu nie prowadziły i czegom dziwnego i nowego w Krainie nie doświadczył. Dlatego już niedługo po tym, jak w Krainie pierwsi się Ryturianie pojawili, a wiek to był przed średniowieczem ludzkim, i wtedy spostrzegłem, że Kraina własnymi prawidłami żyć zaczyna – przerwał, bo Marato miał wypieki na licach, a Bund tylko potakiwał, jakby pamięć mu wracała z wolna. – I tak jest do dziś, że jeśli Ryturian zabłądzi lub wracać będzie chciał do Miasta, drogi powrotnej nie ma, i w Głębokim Lesie kończy żywot swój. Jednak pojmanym już będąc, i częścią Lasu się stając, jeśli w ciągu siedmiu zachodów lawendowych ktoś wpisów w czarne strony księgi dokona, wtedy życie przywróci mu.
– Tak jak teraz to mamy? – spytał, potwierdzić chcąc, Marato.
– Tak, tylko jednej rzeczy nie wiedział nikt prócz Siwca, że nie może to być Księga, która tu naszą księgą u pisarzy jest, czyli Rewersowa.
– No więc jaką? Czy… ? – aż zbladł niski Marato.
– Każdy drwal wie, że księga jest w dwóch ciałach. Jedna tu u nas w sali pisarzy, Rewersowa, a druga na ludzką ziemię idzie, do ludzi, których Terrusami się nazywa. I tylko jeśli ta ludzka Księga do Krainy na powrót się dostanie, wtedy to czynić można rzeczy, od których aż chmury na niebie przystają, bo takie to są niesamowite i makabryczne sposobności.
"Woodward" rozdzial 18 strona 473

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz