wtorek, 6 kwietnia 2010

Woodward – chłopiec zza śpiączki.


To były stare czasy... w wiecznie obleganej przez przyjezdnych dzielnicy Hammersmith. Zamieszkiwali opustoszałe domy, pozostawione przez tych, którzy przenosili się do centrum. Niedaleko Queen’s Caroline Street był park. Tam przesiadywał po przejściu na emeryturę.

Max Woodward wynajął willę u niego. A właściwie zrobił to jego ojciec, który nieszczęśliwie odpowiedział na ogłoszenie Bobera Banarego. Nikt nie przypuszczał, że to może łączyć się ze śpiączką… Bo jakiż związek może mieć stan śpiączki, jeśli analizujemy go w oderwaniu od człowieka? Analiza samej śpiączki ma mały sens. Pamiętam dokładnie przypadek Goffreya. To pewnie już ostatni etap, kiedy analizuje się znów własny, najcięższy wątek tej opowiesci, ale to wciąż wraca. Ja wciąż o tym myślę. O połączeniu na wskroś realnego świata śpiączki i tamtego świata Krainy. Analizuję to, jak długo można działać na dziecko w śpiączce, powodując jego interakcję z zadanym światem. Czy Bober zepchnął te dzieci do świata Krainy, czy tylko podawał (czytał) ten świat słowami i zdaniami. Tego nie wiemy. Wiemy, że całymi dniami (najczęściej we czwartki) przychodził do szpitala, otwierał swoją księgę i czytał. A wcześniej, cały tydzień pisał, analizował każdy z nadesłanych przypadków i pisał.
Cytat:

„Z kieszeni płaszcza wyjął figurkę Maxa owiniętą w lawendową chustkę, pokrwawioną w kilku miejscach. Odwracając głowę, by na nią nie patrzeć, położył na środku polany. Znów sięgnął do kieszeni, ale zatrzymał się w pół ruchu. – Cholera, zapomniałem! – zawołał cicho. Wrócił do pracowni, zabrał księgę i leżącą na niej teczkę z nazwiskiem Woodward. Ponownie wkradł się do domu. Ułożył księgę na polanie. Pochylił się nad nią i dotknął czołem. Otworzył na niebieskich stronach. Ze sztywnego grzbietu wyjął pióro. Przetarł po opierzonej części, przeciągnął pod nosem, łapiąc jego zapach. Lewą ręką wsunął pióro pomiędzy obolałe palce prawicy. Jęknął. Mimo dojmującego bólu, kreślił znaki. Przymykał oczy i pióro zastygało. Otwierał szeroko i stawiał kolejny znak. Podkreślał co trzecią figurę. W piątej linii zaznaczał hieroglify, które przypominały klucze wiolinowe”. („Woodward” rozdział 5, str.131)

Jednak Bober tworząc swoją listę, która powstała na podstawie jego notatników, budował na mocnych i kompletnych materiałach. O dzieciach, które wynajmowały jego willę wiedział wszystko:

„Przyświecając sobie latarką, wspiął się po schodach na piętro i wszedł do pokoju Maxa. Po podłodze walały się tu porozrzucane plakaty i książki. Żeby dojść do biurka, musiał odgarnąć dżinsy i koszule. W świetle latarki zobaczył na ścianie plakat z napisem Comax. Ściągnął go i zwinął w rulon. Na wieży migały wskaźniki fonii. Płyta była włączona, ale muzyki nie było słychać, bo było całkowicie ściszone. Wcisnął „stop”. – Znów Comax? – powiedział do siebie, wyjmując krążek i odkładając go na biurko. Podszedł do biblioteczki. Przejechał palcem po grzbietach książek i wyciągnął ostatnią z nich: „Wielkie Koncerty. Odcinek piąty: Wyposażenie Sceniczne”. Wyciągnął z kieszeni foliową torbę i wrzucił do niej książkę i płytę.
Potknął się o leżący na podłodze gruby zeszyt, formatu A–5. Podniósł go, zajrzał do środka i aż jęknął z zachwytu. Pamiętnik Maxa. Przewracał kartki z coraz szerszym uśmiechem, wodząc nosem przy samym papierze. Każda kartka odpowiadała jednej dacie. Jedna data, jeden dzień, jedna zapisana kartka. Ostatni miesiąc był odstępstwem. Pod kolejnymi datami widniało niekiedy tylko jedno zdanie, czasami jedno słowo: „Nic”.
Wyrwał kilka stron ze znalezionego w szufladzie bloku. Rozłożył je na blacie biurka wraz z pamiętnikiem. Oświetlił latarką opartą o stos zeszytów. Zaczął przepisywać notatki Maxa, kiedy snop świateł przemknął po oknach domu. Stary wrzucił wszystko do środka wysuniętej szuflady i docisnął całym ciałem. Chwycił torbę i zszedł do salonu. Z taksówki wysiadała matka. Podtrzymując brzuch jedną ręką, drugą grzebała w torebce opartej o przedni błotnik samochodu. Banary wystrzelił do wejścia. Uchylił drzwi i wysunął się na zewnątrz”. („Woodward” rozdział 5, str. 132)

To ta sama matka, która w w drugiej częsci nie będzie mogła odpowiedzieć na pytanie: gdzie znajduje się pani syn... pani syn Max.

1 komentarz: