czwartek, 10 grudnia 2009

Dlaczego Kas Woodward nie zgłosił zaginięcia syna…


Każdy kto miał do czynienia z tą historią wie, że tak zadane pytanie nie jest krzywdzące. Rodzic, któremu dziecko skacze z dachu cierpi w niewyobrażalny sposób. Ale czy cierpiał ojciec Woodward’a? Czy można porównywać taką próbę syna z jego zaginięciem… czy możliwe by niby nieświadomy niczego ojciec wiedział, że jego syn zaginął… tam daleko… będąc w śpiączce.
Historia jest wielowątkowa i zagmatwana, jednak wyłączając ten wątek ojca od razu widać, że ojciec wiedział gdzie jest Max.
Po stracie syna, po jego przewiezieniu do szpitala, ojciec Maxa zachowuje spokój… jakby wiedział, gdzie faktycznie przebywa jego syn. Jakby zawarł pakt z właścicielem willi Boberem Banarym. Z tego co ustaliłem, ojciec nigdy nie odwiedził Maxa w szpitalu. Ojciec mógł, bo miał wiele sposobności by kontaktować się z Banarym. Moim zdaniem dziennikarz „Hammersmith News” Stewart Rush się mylił pisząc, że Kas Woodward nie wiedział co się stało faktycznie z synem. Stewart torpeduje moje stanowisko, bo ja twierdzę, że ojciec był na dachu w momencie skoku. Był i nikt mi nie powie, że to niemożliwe. Mógł być. Tak samo jak Banary stał na dole, czekając na ułożenie figurki na ciele Maxa, tak samo ojciec był na górze. Stał na dachu. Uważam nawet, że rozmawiał z Maxem tuż przed skokiem. Tak opisuje to Banary. Potwierdza to zatrzymany Andrew Pash.
Jeśli ktokolwiek dotrze do materiałów, które wskazują na coś innego proszę o ich publikację!!! Nie będę mailowo sprzeczał się, zestawiając moje tłumaczenia Dzienników z jakimiś – kilkoma zdaniami pana Andrzeja D. który powołuje się na Stewarta z Londynu. Dobrze. Przyjmuję ten wątek, ale tylko na poziomie takim, że może teoretycznie istnieć. Krytykowanie mnie, że odsłaniam kulisy na podstawie nie do końca sprawdzonych faktów… UF. Fakty sprawdziłem. Dzienniki Bobera przeczytałem z dwieście razy. Niektóre fragmenty o wiele więcej… (proszę panie Andrzeju D. o telefon do mnie, który podałem w mailu. To za poważna sprawa, by tak rzucał pan słowa na wiatr)
Przepraszam, za te prywatne słowa innych czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz