poniedziałek, 16 listopada 2009

Kilka dni bez Internetu… zdjęcia w Austrii na Hintertuxie. Masa lodowca to czysta magia. Już piąty raz filmowałem białe połacie. To prawdziwe wyzwanie dla operatora obrazu, by czytelnie przedstawić świat wiecznej bieli i tylko bieli. W śnieżycy, gdzie zbudowanie drugiego planu graniczy z cudem… gdyż sypiący śnieg skraca trójprzestrzeń widzianą ludzkim okiem, a co dopiero wpuszczaną przez obiektyw do kamery i na taśmę.
Jednak w tych warunkach, sypiącego śniegu i iście księżycowych kolorów (bo gdy w śnieżycy resztkę słońca przysłoni chmura… niebieska dominanta rośnie i rośnie) – temperatura barwowa osiąga niesamowite wyniki… (nie powiem jakie, sprawdźcie sami, zbalansujcie kamerę do bieli w takich warunkach… dla niewtajemniczonych wyjaśniam, najprościej jak potrafię: aparat fotograficzny i kamera potrzebuje określenia jakości tego światła… jakość tego światła mierzymy właśnie od balansu bieli, to znaczy – pokazujemy kamerze, że w tym świetle biel (czyt. Biała kartka) wygląda tak i tak. Cyfrowa kamera policzy, jak wygląda biel w takim świetle… przeliczy spectrum wszystkich kolorów… i jeszcze bardziej prosto… wchodzisz do pokoju bilardowego, w którym świeci „jakaś różowa” świetlówka. Jeśli nie pokażesz kamerze, jak wygląda białe… to wszystko będzie kosmiczno-marsjańskie… niebieskie twarze itp. jednym słowem: aparatom… kamerom, tym wszystkim urządzeniom trzeba podać informację, że biel to tak wygląda w tym świetle.
Każda przestrzeń ma swoje światło… światło wschodzącego słońca wygląda inaczej niż światło tego samego słońca w południe… i zachód też jest bardziej klimatyczny… (czyt. Ciepły) to jest właśnie temperatura barwowa…pewne kolory dominują w tej danej ilości światła…
I do tego narciarze… małe, czarne punkty na białej płachcie… (w szerokich planach)… naprawdę trzeba mocno się napocić, by znaleźć takie ustawienie kamery, które tę płaskość zniweluje.
No i wróciłem po tym wszystkim. Kilka informacji o postępach w poszukiwaniu figurki John’a Bannar, ukrywającego się pod pseudonimem Bober Banary. Nie jest łatwo. Nikt nie wie, gdzie ta figurka może się obecnie znajdować. Wiem już, że ktoś z Polski szuka jej także. Niejaki Andrzej Dredowski z Płocka. Dziwna sprawa, ale takie informacje uzyskałem od pani Agnieszki Stasiak, która jest tłumaczką języka chorwackiego i fascynuje ją Chorwacja i wszystko co jest z nią związane. Ten Dredowski trafił na ślad historii, dzięki zapiskom pozostawionym w Chorwacji.
To właśnie pani Stasiak, potwierdziła dla mnie informacje od Thomas’a Snake’a, że Banary był na wyspie Brijuni w 1929 roku. To zapewne przypadek, że rok później, jej zarządca Carl Kupelwiser popełnia samobójstwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz